Dopadła mnie ostatnio "ciężka choroba" - czapkomania. Tylko bym dziergała czapki i jeszcze sprawia mi to radość, uszczęśliwia mnie, jestem w euforii jak skończę. Mania - jak nic. Mam tylko nadzieję, że mi tak zostanie i w chorobę dwubiegunową nie przejdzie;)
Oto efekty mojej "choroby":
Czapka w włóczki West, firmy Lang Yarns, kolor nr 035. Trochę kombinowałam z kolorami, bo chciałam aby było więcej ciemniejszego , więc użyłam 2 motki , wycinając jaśniejsze pasma włóczki. Nabrałam na druty 5 mm 60 oczek i robiłam na okrągło francuzem. Na koniec gubiłam oczka tak na wyczucie;)
|
Z szalikiem z Noro, o którym pisałam w poście "Missoni(owy) zawrót głowy..." |
|
Z chustą z Noro, o której pisałam w poście "NORO moja miłość..." |
|
Z koleżanką Magdą. |
|
Z kolegą Gustawem;) |
|
Z niebieskim sweterkiem z Noro, o którym jeszcze nie pisałam. |
Następna czapeczka z Mille Colori Big, kolor 051. Producent zaleca druty 9 mm, ale ja robiłam na 7 mm. Nabrałam tym razem 50 oczek i też na okrągło leciałam francuzem. Bardzo lubię ten ścieg, szczególnie w melanżowych włóczkach, bo ładnie eksponuje kolory. W motku Mille Colori Big jest 200 g, więc starczyło mi też na szalik. Aby szalik był trochę dłuższy to zaczęłam go od 4 oczek i dodając 1 oczko co drugi rząd (po jednej stronie) doszłam do szerokości, która by mnie satysfakcjonowała . Zakończyłam zwężając go na podobnej zasadzie ( oczywiście gubiąc oczka;)) Szalik wyszedł takiej długości, że można go owinąć wokół szyi dwa razy.
Trzecia czapeczka z Noro Silk Garden. Zrobiona z resztek które zostały mi po sweterku i z motka o kolorze z zupełnie innej bajki. Nawet jakoś się zgrało, a przynajmniej tak mi się wydaje ;) Robiłam ją na drutach 5 mm i też 60 oczek na początku. Czapeczkę zakończyłam takim "kutasikiem", z którego jestem bardzo dumna;) , bo zawsze chciałam taki zrobić , ale mi nie wychodził taki ładny. No ale, trening czyni mistrza :)
|
Ze spódniczką z New Yorka , o której pisałam w poście "New York, New York". |
|
Ze sweterkami z Malabrigo sock, o których pisałam w poście "Malabrigowe Panienki". |
|
Ze sweterkiem z Noro, o którym pisałam w poście "Noro, moja miłość..." |
|
Z kubańskimi koralikami z pestek, o których nie pisałam;) |
|
Z kenijskimi, drewnianymi bransoletkami. |
I pomyśleć, że kiedyś nie przepadałam za czapkami:)
No to poszalałaś!
OdpowiedzUsuńDopiero się rozkręcam ;)
UsuńJej, jakie fajne! Piękne te kolory, takie energetyczne mimo że stonowane. I masz rację, prosty ścieg tylko wydobywa urodę włóczki. Choć nie jest łatwo robić, bo prosta forma nie wybacza błędów. A Twoje prace są piękne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Będę się trzymać wersji, że to moja zasługa a nie włóczki;)
UsuńNo dobra...trochę moja, trochę włóczki;)
Fajne:)Dobrze, że się rozpedziłaś w czapkomanii:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście się rozpędziłam, mania trwa, dziergam następną :)
UsuńSuperowa czapka :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba. Robienie czapki to fajna sprawa: jeden zimowy wieczór z drutami i dobrym filmem i można cieszyć się nową czapką :)
UsuńCzapki fantastyczne. Kiedy zaprezentujesz następną? Też miałam niedawno czapkowy tydzień - zrobiłam 5 czapek plus pół długiego szala.
OdpowiedzUsuńEpidemia jakaś, czy co ... ;)
UsuńTak piękne czapki, że aż można je polubić. (Bo normalnie to ja czapek nie lubię)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)